____________________________________________
w7DNI ALGARVE
Czy przypadek zawiódł nas do Fusety, czy zaplanowaliśmy
wcześniej pobyt na tutejszej plaży - nie wiemy. Pewne jest natomiast, że
czystym zrządzeniem losu trafiliśmy do tego baru.
Lokal był niewielki, w wystroju zgrzebny. Wszystkie stoliki
były zajęte. Właśnie nastała pora obiadu. W ulokowanej przy kontuarze sklepowej
lodówce z szybą leżały ryby różnego gatunku. Zamówiliśmy piwo, by wypić je
szybko i na stojąco, i by za chwilę uciec na plażę.
Schładzając gardła chmielowym trunkiem gapiliśmy się na
wynoszone z kuchni pełne talerze i natrętnie odprowadzaliśmy je wzrokiem, aż do
kwadratowych stolików, gdzie stawiono je przed klientami. Większość klientów
stanowili rybacy, większość zamówień stanowiły ryby, więc miejsce uznaliśmy za
godne uwagi i zaufania.
Zajęliśmy zwolniony stolik. Podeszła do nas kelnerka i
patrząc z daleka na zawartość sklepowej lodówki wyrecytowała nazwy ryb, które
jeszcze w niej zostały. Wybraliśmy na chybił trafił.
I upiekli nam ryby na ruszcie, który stał po drugiej stronie
ulicy, tuż przy budynku targu rybnego. Targ rybny znajdował się przy
wypełnionej kutrami przystani. Na przystani krzątało się jeszcze kilku rybaków,
którzy właśnie ważyli to, co ostatnio złowili. My zajadaliśmy się
przygotowanymi dla nas rybami i nie mogliśmy się nadziwić, jak wspaniała bywa
prostota.
03.10.2015
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz