w7dni CHINY
Taksówkarze-piraci nie dawali za wygraną.
Autobus? Nie ma – przekonywali. Nie ulegaliśmy ich namowom. Nie ulegała im
również czekająca obok grupka Chińczyków. Przewoźnicy, niezmordowani w
poszukiwaniu klientów, nagabywali, opuszczali cenę, w końcu przechodzili do bardziej
wyszukanych taktyk: oto jeden z nich podawał się za turystę szukającego
towarzysza podróży, by rzekomo obniżyć koszt i zapewnić sobie bezpieczeństwo
przejazdu.
Gdy po trzydziestu minutach żmudnego wyczekiwania
wsiadaliśmy do czerwonego, turystycznego autobusu, któremu w naiwności daliśmy
odjechać równo trzydzieści minut wcześniej, byliśmy przekonani, że mieli rację,
że nie kłamali taksówkarze-piraci: miejski autobus 67, który według map i
planów łączyć miał stację szybkiej koleji w Luoyang z buddyjskimi grotami Longmen
- nie istniał.
Istniał. Nim wróciliśmy. Przyjechał na
przystanek przed bramami zabytkowego kompleksu. Zatrzymał się przed naszymi
nosami. Wsiedliśmy, wrzuciliśmy jeden juan do zawieszonej przy kierowcy
plastikowej skrzynki i pustym autobusem, zakreśliwszy dwie pętle, dwa razy
przekroczywszy rzekę Yi, dotarliśmy z powrotem pod dworzec kolejowy Luoyang– Longmen.
28.10.2015
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz