____________________________________________
w7DNI ALGARVE
Przygraniczne miasteczko o arystokratycznie długiej nazwie: Vila Real de Santo Antonio,
powszechnie - aż po drogowskazy - zapisywanej w skrócie: V.R.S.A., jest niczym
pokaźny przedsionek, za którym otwierają drzwi na... plaże.
Wzdłuż szerokich, prościutkich ulic, na wystawionych przed
sklepy metalowych stelażach, na wbitych w fasady hakach, wiszą setki
wielkorozmiarowych plażowych ręczników. Kolory mają jaskrawe, są we wzory,
widnieją na nich bohaterzy kreskówek - ciesząc oczy najmłodszych, oraz herby
tego i tamtego klubu piłkarskiego - przyciągając uwagę zagorzałych miłośników
futbolu. Stubarwnym ręcznikom towarzyszą pstrokate: obrusy, serwetki, kuchenne
fartuchy i ścierki, na które skusić się mają przede wszystkim klienci z
Hiszpanii, od dziesięcioleci świadomi korzystnej ceny portugalskiej bawełny.
Irracjonalna eksplozja barw, dzieło handlujących
tekstyliami, kontrastuje z przemyślanym tworem osiemnastowiecznych urbanistów,
którzy z polecenia oświeconego markiza de Pombal, kierując się
architektonicznymi teoriami, wznieśli miasto pełne klasycznej harmonii i ładu.
W jego centrum znajduje się wielki plac z ratuszem i kościołem. Środek placu wyznacza
obelisk. Wszystkie ulice są proste i przecinają się pod kątem prostym. Domy nie
są za wysokie.
Ideałom markiza de Pombal, by stworzyć uporządkowany system
racjonalizujący społeczeństwo, wierni pozostali lokalni spece od ruchu
drogowego. Powszechny jest w V.R.S.A. widok kuriozalny: ulica jak długa
czerwienieje od zakazów wjazdu, ustawionych ponad każdą przecinającą ją
poprzeczną. Palcem pokazujemy sobie tę nachalnie przypominaną zasadę, składową
wielkiego porządku, twardej symetrii.
01.10.2015
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz