____________________________________________
w7DNI AZORY
Z Lizbony na Sāo Miguel. Uważni
czytelnicy przewodników czekaliśmy na samolot obuci w nieprzemakalne buty z
goreteksu. Na lizbońskim lotnisku w rozrastającej się grupie lecących do Ponta
Delgada było się oznakowanym tymi butami niczym
nalepką z napisem: jestem turystą przezornym. Turystą, który wziął sobie
do serca ostrzeżenia przed ulewami, kałużami, bezdrożami, turystą, który boi
się niewygody, kataru i nudy w deszcz, który ponad wszystko ceni sobi
odpoczynek w ruchu i zamierza, mimo nieustannych kaprysów pogody, przemieszczać
się z jednego krańca wyspy na drugi, wspinać się na wulkaniczne stożki, okrążać
błękitne jeziora. Wieczorem wśród spacerujących po centrum Ponta Delgada
rozpoznawaliśmy tych, którzy tak jak my w ciężkich buciorach czekali na ten sam
samolot na wyspy. I być może oni nas poznawali? Nie wymagało to przecież ani
koncentracji, ani fotograficznej pamięci, po prostu wieczorami w Ponta Delgada
nie ma możliwości ukrycia się w tłumie.
Herbaciane pola na Sāo Miguel |
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz